Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2021

Rozdział 9 - Skarb odnaleziony

Obraz
  Jadąc skuterem za plecami Grzegorza Witkowi dłużyła się droga. Wydawało mu się, że stoją w miejscu. Chciałby jak najszybciej znaleźć się pod tabliczką z napisem „Paproć”. Wiedział jednak, że to długa droga. Tym bardziej, że jechali skuterem. Grzegorz dysponował bowiem tylko takim środkiem komunikacji, a Witek czuł, że nie potrafiłby zapanować nad kierownicą. Dlatego teraz wlekli się przez wielkopolskie drogi. Gdy dojechali na miejsce policjant prawie zeskoczył z jadącego jeszcze skutera. Zaczął przeszukiwać rów z obu stron drogi. Niestety nic, a raczej nikogo tam nie znalazł. Już chciał zrezygnować z poszukiwań. Tak naprawdę Witek myślał, że oskarżony specjalnie wskazał im jakieś miejsce, gdzie porzucili Ulę, aby dostać lżejszy wymiar kary. Wiedział, że jej nie znajdą i, że nie ma nikogo kto mógłby zaprzeczyć ich tezie. Nierealnym bowiem było, żeby przepytali całą wieś. Nie było nawet pewne, że ktoś z jej mieszkańców znalazł kobietę. Przecież mógł to być ktoś kto akurat przejeżdżał

Rozdział 8 - Złapani na gorącym uczynku

Obraz
 - Jesteś absolutnie pewny? – Witek zdenerwowany krążył po salonie. Od pół godziny znajdował się w domu państwa Kownickich. Dostał się tu przez komin. Mimo, iż był wysportowany trudno mu było przecisnąć się przez małą szczelinę. Powoli przesuwał się coraz niżej próbując nie robić zbyt dużo hałasu. Udało mu się wyjść przez kominek na piętrze. Według planu miał dostać się do głównego komputera, przez którego mógł sterować zabezpieczeniami domu. Dlatego też syn właścicieli domu informował go przez radio, gdzie powinien się udać. Na palcach przeszedł cały korytarz dzielący go od celu. Co chwilę przystawał, ponieważ wydawało mu się, że napastnicy będący na dole usłyszeli go. W duchu tylko modlił się, aby nie zadzwonił mu telefon. Wydawało mu się, że bicie serca zagłusza to co się dzieje na dole. Gdy w końcu dotarł na miejsce okazało się, że pokój do którego wszedł był mały, a większość powierzchni zajmował komputer i monitory pokazujące co się dzieje na zewnątrz. Witek widział jak jego

Rozdział 7 - Karetka znaleziona

Obraz
  - Dzień dobry, z tej strony posterunkowy Grzegorz Wałczyński. Czy ma pan może u siebie karetkę pogotowia? Nie? A to dziękuje panu. Do widzenia. Młody policjant odłożył słuchawkę. Od pół roku pracował na komisariacie, ale dopiero dzisiaj po raz pierwszy miał rozwiązać „swoją” sprawę. Miał odnaleźć karetkę, która brała udział w napadzie. Od godziny dzwonił do właścicieli złomowisk znajdujących się w promieniu 15 kilometrów. Niestety żaden z nich nie miał na składzie samochodu należącego do szpitala. Powoli zaczął tracić nadzieję, że znajdzie ją w ten sposób. Został mu ostatni telefon. Jaka była jego radość, gdy usłyszał, że karetka znajduje się na złomowisku. Nawet miała te same numery rejestracyjne. Poprosił właściciela, aby nikt jej nie ruszał i od razu pojechał na miejsce. Mijając stare samochody Grzegorz czuł ten sam dreszczyk emocji, co na szkoleniu na policjanta. Kiedy dostawali jakieś stare sprawy do rozwiązania wiedział, że to właśnie chce robić. Teraz było tak samo, ale by

Rozdział 6 - Najważniejszy skok

Obraz
  Gdy Witek wszedł na komisariat panował tam rozgardiasz. Wyraźnie było widać, że byli zaangażowani wszyscy policjanci. Paru z nich wykonywało telefony, reszta siedziała w kręgu i rozmawiała o czymś z wyraźnym ożywieniem. Pierwszym, który zauważył, że mężczyzna już przyjechał był komendant. - Czekaliśmy na ciebie – powiedział ruchem dłoni zapraszając go do kręgu. - Co się dzieje? – zapytał rzucając kurtkę w kąt i siadając wśród kolegów. Okazało się, że najprawdopodobniej szukani przestępcy porwali pana Kownickiego wraz z małżonką. Zgłosili to im sąsiedzi. Przetrzymywani byli we własnym domu. Jako czołowy informatyk w kraju pan Kownicki miał skomputeryzowany cały dom. Dlatego też nie można było dostać się do środka. Wokół całego domu były kamery, płot był pod napięciem. Można było zauważyć, że bandyci przejęli kontrolę nad budynkiem. - Musimy wiedzieć wszystko o zabezpieczeniach domu.   – powiedział Witek – Czy ktoś może nam o tym powiedzieć? - Jedzie do nas syn państwa Kownic

Rozdział 5 - Świadkowie

Obraz
  Zbycha jak zwykle obudziły krople deszczu. Nie znosił tej pory roku. Ranki były zimne i często deszczowe, co było bardzo uciążliwe dla kogoś kto nie miał dachu nad głową. Z trudem wstał zrzucając z siebie stertę brudnych szmat, które miały ochronić go przed zimnem. Założył dziurawą kurtkę i poszedł poszukać czegoś do jedzenia. Zazwyczaj o tej porze udawało mu się coś dostać w jadłodajni, gdzie przychodzili tacy jak on. „Czy mogę panu zająć chwilę?” te słowa sprawiły, że zatrzymał się. Przez moment wydawało mu się, że były one skierowane do niego. Później stwierdził, że to jednak nie o niego chodzi. Od pięciu lat kiedy to zamieszkał na ulicy, nikt go tak po prostu nie zaczepiał. Jednak słowa powtórzyły się. Zdecydował, że jednak się odwróci. - Pan mówi do mnie? – zapytał mężczyznę o bujnych włosach stojącego za nim. Nie uszła jego uwadze mina jaką on zrobił. Wiedział doskonale jak pachnie. Potem, moczem i alkoholem już dawno przesiąkły jego ubrania. Zdążył się przyzwyczaić do te

Rozdział 4 - Ważny trop

Obraz
  - Kochanie, wróciłam – zawołała Ula – chodź na śniadanie! Witek z uśmiechem na twarzy wszedł do kuchni. Kobieta właśnie stawiała na stole kolejną potrawę. W sumie to nic więcej się na nim nie miało szans zmieścić. Mężczyzna czuł się jednak tak głodny, że byłby w stanie zjeść wszystko. Nagle usłyszał muzykę. Znał ją, ale nie mógł sobie przypomnieć skąd. Ula podeszła do niego i szepnęła mu do ucha. - Pamiętasz? To z naszego wesela. Zaczęli tańczyć. Ula wydawała mu się coraz piękniejsza i czuł, że musi ją pocałować. Zaczął powoli zbliżać się do jej ust i gdy miał złożyć na nich gorący pocałunek… obudził się. Rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu żony. Niestety kobiety nie było w sypialni, ale w zamian za to przeraźliwie wył telefon. Mężczyzna rzucił się, aby go odebrać. Dzwonili z komisariatu. Okazało się, że jest już po ósmej, czyli powinien już być w pracy. Dodatkowo mieli nowe informacje w sprawie Romana Kownickiego. W nocy bowiem ktoś spuścił z opon jego samochodu całe powi

Rozdział 3 - Nic nowego

Obraz
  Nareszcie chwila przerwy. Dzisiaj karetki jeździły niemal non stop. Igor nie miał nawet czasu na zjedzenie śniadania. Jeździli prawie po całym mieście. W szpitalu były tylko trzy karetki, a dziś dostępne były tylko dwie. Igor położył się na kanapie. Od czasu, kiedy Marcin jest na zwolnieniu miał dużo pracy. Był po nocce. Dlatego był też taki zmęczony. Nie mógł sobie jednak pozwolić na to, by zasnąć. Bardzo trudno było go bowiem dobudzić. Wtedy przypomniała mu się Ula. Ona zawsze zaproponowała mu kawę, uśmiechnęła się i od razu wracało mu życie. Serce zaczynało mu szybciej bić na jej widok. Działo się tak od czasu, kiedy zaczęła tutaj pracować. Zaczynała od stażu, a później już tu została. Teraz była jednym z najlepszych lekarzy w szpitalu. Przewyższały ją tylko osoby, które rozwijały się naukowo. Od pierwszego wejrzenia wiedział, że ona jest tą jedyną. Na jego nieszczęście miała już chłopaka. Później poinformowała wszystkich o zaręczynach. A od tamtego wydarzenia blisko było do ślu

Rozdział 2 - Zguba

Obraz
  - Zastanawia mnie cały czas, dlaczego przestępcy nie weszli od głównego wejścia – powiedział Witek do swoich współpracowników przechadzając się po miejscu zbrodni w poszukiwaniu jakiś poszlak. - Już to sprawdziłem – odpowiedział natychmiast Mincel. - No Młody, popisz się – policjant próbował się zdobyć na uśmiech. - Przy drzwiach jest wykrywacz broni, w dodatku w przedsionku tej sali jest trzech ochroniarzy. Jeżeli byłaby tam strzelanina to ktoś z wewnątrz mógłby zamknąć bank poprzez zasunięcie na drzwi i okna metalowej zasłony. Poza tym jest jeszcze czytnik odcisku dłoni. - Czyli jednym słowem nie udałoby się im wejść do środka. A czy tylne drzwi są otwarte lub mniej chronione? - Po pierwsze znajdują się przy osiedlowym podwórku – dołączył do rozmowy Kasprzak. – Nikt w zasadzie nie wie gdzie one prowadzą, z wyjątkiem oczywiście pracowników tej placówki. W dodatku te drzwi są antywłamaniowe. Bardzo ciężkie i raczej nikt nie byłby w stanie ich wyważyć. Klucz jest także niety

Rozdział 1 - Bank

Obraz
  Mały domek na przedmieściu nie wyróżniał się niczym szczególnym w porównaniu z sąsiadami. Takie same ściany, dach, a nawet płot. Jedyną różnicą polegał na tym, że ten budynek tętnił życiem. Była piąta rano, a już grał telewizor. Słychać było również miarową pracę czajnika, szuranie stóp oraz częste aczkolwiek radosne okrzyki dziecka. Co jakiś czas można było usłyszeć grube chrapnięcia z sypialni. Tak zazwyczaj wyglądały poranki rodziny Stróżowskich. Ula budziła wcześnie syna, gdyż o siódmej musiała być już w szpitalu na obchodzie. Witek spał jak mógł najdłużej. Później niemal w całości połykał kanapki i jechał na posterunek. Mieszkali w odległości 30 km od miasta, a zarówno szpital, jak i komisariat, oraz przedszkole Filipka znajdowały się w samym jego centrum. - Włącz radio – powiedział mężczyzna wchodząc do kuchni w rozciągniętej t-shirtce i mocno spranych spodenkach. Witek usiadł przy stole i popijał kawę. Wydawał się nieobecny. Jak gdyby jego myśli leżały jeszcze na poduszce

Wstęp

Obraz
  - Daleko jeszcze!? – zapytał Witek przekrzykując ryk silnika. Znajdował się dwa tysiące metrów nad ziemią w samolocie, w pełnym umundurowaniu do skoku ze spadochronem. To było jego całym życiem. Wykonał już ponad czterysta takich skoków i wielkimi krokami zbliżał się do rekordu klubu, do którego należał. Ale był jeszcze młody, ledwo co przekroczył trzydziestkę, a obecny rekordzista już od pięciu lat zajmował się wnukami. To sprawiło, że zakłady, które pojawiły się w gronie jego kolegów z klubu nie zakładały czy uda mu się pokonać rekord, tylko jak szybko. - Jeszcze jakieś trzysta metrów i możesz skakać – odpowiedział mu jeden z pilotów. Witek zapiął do końca kombinezon, założył gogle i wsunął kask na swoją bujną czuprynę. - Jak wyskoczę to zadzwoń do Uli. - Jasne, jasne. Kontaktujemy się przez radio. Zaczęło się odliczanie. Witek odetchnął głęboko i skoczył. Uwielbiał ten pęd powietrza, gdy bezwładnie leciał w dół. Za każdym razem przypominał sobie ten nieudany skok. Była