Rozdział 3 - Nic nowego

 


Nareszcie chwila przerwy. Dzisiaj karetki jeździły niemal non stop. Igor nie miał nawet czasu na zjedzenie śniadania. Jeździli prawie po całym mieście. W szpitalu były tylko trzy karetki, a dziś dostępne były tylko dwie.

Igor położył się na kanapie. Od czasu, kiedy Marcin jest na zwolnieniu miał dużo pracy. Był po nocce. Dlatego był też taki zmęczony. Nie mógł sobie jednak pozwolić na to, by zasnąć. Bardzo trudno było go bowiem dobudzić. Wtedy przypomniała mu się Ula. Ona zawsze zaproponowała mu kawę, uśmiechnęła się i od razu wracało mu życie. Serce zaczynało mu szybciej bić na jej widok. Działo się tak od czasu, kiedy zaczęła tutaj pracować. Zaczynała od stażu, a później już tu została. Teraz była jednym z najlepszych lekarzy w szpitalu. Przewyższały ją tylko osoby, które rozwijały się naukowo. Od pierwszego wejrzenia wiedział, że ona jest tą jedyną. Na jego nieszczęście miała już chłopaka. Później poinformowała wszystkich o zaręczynach. A od tamtego wydarzenia blisko było do ślubu. Dostał oczywiście zaproszenie, ale nie poszedł. Nie mógł patrzeć na miłość swojego życia u boku innego mężczyzny. I to podczas jej ślubu! Zdecydowanie w tym czasie wolał siedzieć w barze i zamawiać kolejne kieliszki z alkoholem. Cały czas jeszcze miał wrażenie, że jednak zrządzeniem losu będą jeszcze razem. Może będzie rozwód. Jednak wiadomość o tym, że jest w ciąży sprawiła, iż nadzieja padła jak jesienny liść. Ona była taką osobą, która dla dobra dziecka zrobiłaby wszystko. Nawet żyła z nieodpowiednim mężczyzną. Igor musiał zadowolić się przyjaźnią. Przekładało to się na częste wizyty w pokoju lekarskim i rady nawet w najbardziej błahych sprawach.

Zerwał się z posłania i zadzwonił do Uli. Umówili się, że przed tym jak mężczyzna pojawi się w pokoju lekarskim, zadzwoni do niej. Zdarzało się bowiem, że dziewczyna była na sali operacyjnej, gdy on przychodził. Dlatego, żeby uniknąć takich sytuacji umówili się na telefon. Wtedy Igor był pewny, że Ula na niego czeka. Często w takich przypadkach, gdy mężczyzna wchodził do pokoju czekała już na niego kawa. Teraz telefon nie odpowiadał. Próbował dwa razy i nic. Włączyła się nawet automatyczna sekretarka. No cóż, dzisiaj sobie nie pogadają. Pewnie przez ten tłok w izbie przyjęć ma tyle pacjentów, że nie może zejść z oddziału.

Nagle w pokoju rozległ się donośny odgłos pukania. Rozniósł się echem po opustoszałym pomieszczeniu. „Proszę” powiedział mężczyzna od niechcenia i rozsiadł się wygodnie na kanapie. W drzwiach stanęli trzej policjanci. Przy czym jednym z nich był wspomniany mąż Uli. Mieli kilka pytań dotyczących karetki, która zaginęła. Tak się składało, że to był jego wóz. Gdyby nie choroba Marcina siedziałby teraz w domu i odsypiał. Mężczyzna opowiedział ze szczegółami o okolicznościach.

„Pewnego dnia, gdy przyszedłem do pracy, to było chyba trzy dni temu, zauważyłem, że nie ma mojego samochodu. Od razu zgłosiłem to dyrekcji. Kazali mi najpierw wracać do domu i czekać na telefon, bo nic po mnie na miejscu. Gdy wychodziłem ze szpitala dostałem wiadomość, że Marcin jest na zwolnieniu lekarskim i mogę zająć jego samochód do czasu, aż wyzdrowieje. Z tego co wiem to dyrekcja zgłosiła sprawę na policję.” Policjanci słuchali uważnie każdego słowa Igora.

- A może mi pan powiedzieć, gdzie pan zostawia samochód? – Witek zadał pierwsze pytanie.

- W garażu za szpitalem, tam gdzie stoją wszystkie karetki.

- A jakie są zabezpieczenia?

- Każdy kierowca ma swój klucz…

- Mhm… to wszystkie pytania, dziękujemy za współpracę.

Witek razem z ekipą zebrali się do wyjścia. Gdy już jego współpracownicy byli na korytarzu mężczyzna cofnął się do pokoju.

- W sumie to mam do pana jeszcze jedno pytanie, czy widział pan dzisiaj moją żonę?

Te słowa sprawiły, że kierowca na chwilę zamarł. Czyżby on się dowiedział, że jego żona jest dla niego kimś więcej niż koleżanką z pracy? Wiedział o ich codziennych rozmowach? Przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć.

- Pan wie, kim jest moja żona? Ula Stróżowska, nie mam z nią kontaktu i na izbie też nie wiedzą co się z nią dzieje.

- Niestety dzisiaj jej nie widziałem.

- No cóż, to do widzenia. I jeszcze raz dziękuję za współpracę.

Na komisariacie wspólnie omawiali całą sprawę.

- Coś mi się wydaje podejrzany ten kierowca – stwierdził Młody.

- Wydawał się być szczery – podsumował go Witek.

- Nie chodzi mi o niego, tylko tego na chorobowym. Jakiś dziwny zbieg okoliczności. W dniu porwania karetki on nagle jest na zwolnieniu.

- Ale napad był trzy dni później.

- To nie zmienia postaci rzeczy. We wtorek zwinął karetkę, a w czwartek wykonał skok. Dziwnie by to wyglądało, gdyby co dwa dni zwalniał się na chwilę to wyglądałoby podejrzanie. A tak to ma zwolnienie.

- To ja może go sprawdzę – zaproponował Kasprzak.

Jego propozycja spotkała się z aprobatą reszty zespołu. Mężczyźni rozeszli się. Od czasu pobytu w szpitalu Witek był jakiś przygaszony. Co chwilę spoglądał na telefon. Wyraźnie czekał na coś. W końcu, gdy na zegarze była druga zdecydował się zadzwonić. Na początku do żony, ona jednak nie odbierała. Wykonał więc kolejny telefon.

- Cześć mamo… posłuchaj mam do ciebie prośbę, mogłabyś odebrać Filipka z przedszkola. Ja nie mogę się wyrwać z pracy, a Ula nie odbiera telefonu… tak? To świetnie. Dzięki mamuś.

Późnym wieczorem panowie na nowo się spotkali razem z kapitanem i omówili postępy w śledztwie. Okazało się, że podejrzewany kierowca karetki naprawdę jest chory. Były także wyniki odcisków palców z klucza do tylnych drzwi. Ślady na nim zostawił jeden z pracowników pracujących przy kasie. Postanowili następnego dnia go przesłuchać.

- Panie komendancie – zwrócił się do przełożonego Witek, kiedy wszyscy już poszli.  – Mam do pana pewną ważną sprawę. Czy nie ma pan może jakiejś wolnej ekipy?

- Może jakąś znajdę, ale o co chodzi?

- To taka delikatna sprawa. Mam pewne podejrzenia, że zaginęła moja żona. Od rana nie mogę się z nią skontaktować.

- Ale wiesz jakie są procedury… A poza tym twoja żona jest lekarzem, prawda?

- No tak…

- To może miała jakąś operacje.

- Ale o tej porze już powinna skończyć, a tymczasem ja nadal nie mogę się z nią skontaktować.

- Może zostawiła telefon w pracy. Witek, nie martw się. Jesteś zmęczony. Jedź do domu, może okaże się, że wszystko jest w porządku. Jutro wrócimy do tej rozmowy.

Po tych słowach komendant opuścił pomieszczenie. Młody policjant wolnym krokiem poszedł do samochodu. Może naprawdę tylko panikuję, pomyślał. Przez całą drogę miał nadzieję, że jego obawy są daremne.

- Już jestem!!! – mężczyzna z uśmiechem wkroczył do domu. – Kochanie wróciłem!

Jednak nikt się nie odzywał. Witek zajrzał do pokoju syna. Maluch już słodko spał. Może Ulka też już śpi, pomyślał. Dochodziła już jedenasta w nocy. Kobieta zapewne była zmęczona i położyła się. Skierował się do sypialni. Tam jednak nikogo nie było. W salonie znalazł śpiącą matkę. Gdy wszedł do pomieszczenia kobieta się ocknęła.

- Już jesteś? Która godzina?

- Jedenasta, Ula już wróciła?

- Nie, myślałam, że ma dzisiaj dyżur.

- Właśnie chodzi o to, że nie. Od rana nie mogę się z nią skontaktować.

- Może musiała zostać dłużej.

- Miejmy nadzieję.

Komentarze