To będzie dobry dzień, a o to powód: Drogi Evanie Hansenie
Teatr Muzyczny w Poznaniu zabiera w tym sezonie swojego widza do szkoły i prezentuje tytuł, który porusza ważne tematy jak zdrowie psychiczne szczególnie u nastolatków czy budowanie relacji zarówno z rówieśnikami jak i rodzicami. Drogi Evanie Hansenie to spektakl wypełniony po brzegi emocjami, piękną, wpadającą w ucho muzyką oraz niesamowitymi kreacjami aktorskimi.
Niewidzialny. Nierozumiany. Samotny. Sam. Taki jest Evan Hansen, albo raczej tak siebie widzi. Evan to chłopak nie należący do tych popularnych dzieciaków w szkole. Walczący o to, aby mieć przyjaciela, aby być w ogóle zauważonym przez rówieśników. Przez zbieg przypadków list, który pisał do siebie jako zadanie od terapeuty trafia w ręce chłopaka z jego szkoły – Connora Murphiego. Po paru dniach Evan dowiaduje się, że Connor popełnia samobójstwo, a wspomniany list zostaje znaleziony przy chłopaku i zostaje uznany za jego list pożegnalny. Nagle Evan zostaje zauważony, jest traktowany jak najlepszy przyjaciel Connora. To nakręca karuzelę kłamstw. Chłopak poznaje życie, o którym marzył. Jest rozpoznawalny w szkole, rodzice Connora mają dla niego więcej czasu niż jego zapracowana matka, spotyka się z dziewczyną, w której kochał się od jakiegoś czasu. To wszystko dopóki…, a może lepiej nie zdradzać zakończenia. Może lepiej przyjść do teatru i samemu zobaczyć to na żywo.
Drogi Evanie Hansenie, to spektakl gdzie każdy może odnaleźć
cząstkę siebie. Bo kto nigdy nie czuł się samotny? Kto nie czuł się
nierozumiany przez rówieśników czy rodziców? Który z rodziców chociaż robił
wszystko dla dziecka nie poczuł się niedoceniony? Kto nie uważał, że inni to
mają lepiej?
Niekwestionowaną gwiazdą tego spektaklu jest Marcin Franc. Jego
Evan jest nieporadny, zagubiony, ale też prawdziwy. Odważę się na stwierdzenie,
że Marcin Franc nie gra Evana tylko po prostu nim jest. Ilość emocji, którą
wkłada w kreację tej postaci sprawia, że widz odczuwa każdą sytuację równie
mocno. Dodatkowo Marcin Franc jest genialny wokalnie. Moim osobistym faworytem
jest „Już na zawsze” („For forever”), mam ciarki za każdym razem. A to co robi z
utworem „Brak słów” („Words fail”) to trzeba zobaczyć i poczuć na własnej
skórze.
Doskonale mu partneruje Urszula Laudańska jako Zoe Murphy,
dziewczyna Evana i siostra zmarłego Connora. Znakomicie pokazuje przemianę
swojej postaci. Ze zbuntowanej nastolatki dającej znać, że tak w zasadzie to
nic jej nie obchodzi i śmierć Connora wcale jej nie dotknęła w ciepłą
dziewczynę zakochaną w Evanie. Dodatkowo
swoją wrażliwością wynosi moją ulubioną piosenkę z tego spektaklu, tj. „Requiem”
na nowy poziom.
fot. Dawid Stube |
Kolejną aktorską perełką jest kreacja Cynthi Murphy, matki Connora, przez Oksanę Hamerską. Emocje, emocje, emocje. Tak bym podsumowała tę rolę. To jak aktorka prezentuje żałobę na scenie jest wprost niesamowite i przytłaczające zarazem. To ile smutku i żalu jest w głosie podczas kłótni czy przekazywaniu Evanowi informacji o śmierci Connora sprawia, że łzy same się cisną do oczu.
Zachwycają również obie aktorki kreujące rolę matki Evana –
Heidi, tj. Dagmara Rybak i Katarzyna Tapek. Wspaniale oddają zapracowaną,
walczącą każdego dnia o lepsze jutro dla swojego dziecka kobietę. Te kreacje są
inne, tak samo jak relacje między nią a Evanem, ale obie zapadają w pamięć.
fot. Dawid Stube |
Reżyseria Pawła Szkotaka uwypukla w tym spektaklu emocje. Poczucie
samotności, rozpacz po stracie, potrzebę bycia zauważonym, strach przed byciem
zapomnianym. W cybernetyczny świat wprowadzają widza projekcje autorstwa Karoliny
Jacewicz i Mateusza Kokota. Mamy możliwość chociaż na chwilę zobaczyć co dzieje
się na ekranach naszych bohaterów. Ciekawą choreografię zaproponował Karol
Drozd. W spektaklu, w którym nie ma dużo miejsca na taniec wplótł ciekawe
elementy jak układ z telefonami komórkowymi czy użycie języka migowego. Całość
dopełnia scenografia i kostiumy zaprojektowane przez Natalię Kitamikado. Dostajemy
dekoracje, które nie przytłaczają, fantastycznie wykorzystaną obrotową scenę,
która ułatwia szybką zmianę scenerii, a gdy pojawiły się gałęzie z kwiatami
jabłoni miałam wrażenie, że one przed chwilą zakwitły na scenie.
fot. Dawid Stube |
Drogi Evanie Hansenie to spektakl z ważnym przesłaniem – Nie
jesteś sam. Mimo iż wydaje Ci się, że w danym momencie jesteś w tak czarnym
miejscu, że nie uda ci się z niego wyjść, to zawsze znajdzie się osoba, która
wyciągnie do ciebie dłoń. To może być ktoś z rodziny, z przyjaciół czy obca
osoba. Nie bój się prosić o pomoc.
Komentarze
Prześlij komentarz