Gościem bądź czyli słów kilka o "Pięknej i bestii" w Teatrze Muzycznym w Poznaniu
Tworzenie scenografii na malutkiej poznańskiej scenie wymaga dużej kreatywności. Tym razem Anna Chadaj zaprosiła widzów… na karty książki. Na podłodze mamy wypisany fragment baśni, a ściany kryją kolejne warstwy gotowe, aby przenieść widza w kolejne miejsce. Całość wygląda jak z ilustracji. W tej samej stylistyce mamy również kostiumy, które przygotowała Agata Uchman. Wieśniacy mają na sobie poprzyklejane obrazki, które symbolizują czym się zajmują. Bella ma sukienki jak z bajki. Prawdziwym majstersztykiem są jednak kostiumy bestii oraz mieszkańców zamku. Dopracowany tu jest każdy detal. Bestia pokryta futrem i maską z rogami czy Płomyk zapalający co chwilę świece, to tylko niektóre z ciekawych rozwiązań. Interesujące jest też przedstawienie Bryczka. Jest on przedstawiony za pomocą… kukiełki, która większości jest animowana przez aktorkę grającą panią Imbryczek. Całość dopełnia gra świateł, która sprawia, że to co dzieje się na scenie przybiera bardziej tajemniczy wyraz. A gdy dołączymy do tego trochę dymu, to powstają sceny magiczne. Dodajmy do tego niesamowitą muzykę. Nie trzeba chyba już nic więcej mówić, bo aż czuć, że ten świat do siebie wciąga. Nie sposób nie wspomnieć też o niesamowitej choreografii autorstwa debiutującego w tej dziedzinie Karola Drozda. Sam sposób poruszania się bestii oraz zaklętych mieszkańców zamku jest wyjątkowy. Bestia porusza się ciężko i delikatni kuleje, Płomyk to żywa iskiereczka skacząca z miejsca na miejsce, a ruchy Madame de Garderobe są kanciaste. Na uznanie zasługują sceny zbiorowe podczas utworów „Gaston” czy „Gościem bądź”, ale choreografia najbardziej mnie zachwyciła przy „Ludźmi znów być”, gdzie jak na dłoni widzimy różny sposób poruszania się mieszkańców zamków, a ich walc z cieniami to świetny pomysł. Całość spina reżysera Jerzego Jana Połońskiego, która zrobiona jest w punkt. Bez żadnych udziwnień czy dodawanych na siłę scen.
Fot. Teatr Muzyczny w Poznaniu |
Gdy już mamy całą otoczkę możemy zająć się tym co dzieje się na scenie. Aktorsko mamy bardzo równy, wysoki poziom. Nie była to moja pierwsza wizyta w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, bywam tam dosyć regularnie, a jednak ci ludzie nadal potrafią mnie zaskoczyć swoimi możliwościami i talentem. Ale po kolei.
Fot. Teatr Muzyczny w Poznaniu |
Bella w wersji Joanny Rybki-Sołtysiak jest wspaniała. Marzycielka, która kiedy trzeba potrafi być stanowcza, ale też delikatna. Joanna Rybka-Sołtysiak nie gra Belli, ona nią po prostu jest. Jest żywcem wyrwana z kart książki. Mocny wokal aktorki naładowany emocjami sprawia, że każdy chociaż mały fragment piosenek, które śpiewa słucha się z oniemieniem. Z przyjemnością również ogląda się grę tej fantastycznej aktorki. Jakby ta rola była dla niej stworzona, a ona czuje się w niej bardzo dobrze.
Fot. Teatr Muzyczny w Poznaniu |
Bestia (Rafał Szatan) to jest coś niesamowitego. Widz ma okazję zobaczyć jak ta postać na przełomie całego spektaklu staje się coraz bardziej ludzka. Jak z osoby niepotrafiącej powstrzymać gniewu staje się gentelmanem. Jak coraz bardziej zależy mu na Belli. Aktor bardzo dobrze oddaje przemianę postaci. Na początku mamy przedstawioną bestię wiecznie wściekłą, rozstawiającą wszystkich po kątach, ryczącą, później jest coraz spokojniejszy. W kreacji Rafała Szatana genialne jest też to, że inaczej mówi jako bestia, a inaczej już jako książę. Do tego jeszcze ten niesamowity głos przy wykonywaniu piosenek. Cudo. Rola ta jest dopracowana w każdym szczególe, o czym świadczy między innymi sposób siedzenia przy stole. Nie robi tego jak człowiek tylko jak prawdziwe zwierzę.
Fot. Teatr Muzyczny w Poznaniu |
Płomyk (Wojciech Daniel) to jest mistrzostwo świata. Najjaśniejsza postać całego spektaklu i to nie dlatego, że całe ciało ma pokryte świecami. Francuz z krwi i kości. Ten niesamowity francuski akcent, te zalotne spojrzenia w stronę Babette, ta zabawa świeczkami. Każde pojawienie się aktora na scenie wywołuje uśmiech. A do tego jeszcze wspaniale tańczy i genialnie śpiewa. Znakomicie też współpracuje z Trybikiem (Jarosław Patycki). Obie postacie zbudowane są na podstawie kontrastu. Żywiołowy, wszędobylski, chętny do działania Płomyk i opanowany, bojący się swojego pana Trybik.
Pani Imbryczek w kreacji Anny Lasoty jest cudowna. Emanuje matczyną miłością nie tylko do swojego synka Bryczka, ale również obejmuje Bestię i wszystkich mieszkańców zamku. Troskliwa, zawsze chętna do pomocy i szukająca rozwiązań z trudnych sytuacji. Przed aktorką w tej roli stoją dwa wyzwania. Animacja Bryczka oraz zaśpiewanie jednej z najbardziej znanych piosenek Disneya. Z oboma wyzwaniami Anna Lasota radzi sobie koncertowo. Poruszanie kukiełką wymaga ścisłej współpracy z aktorką, która poddaje głos Bryczkowi (Iga Klein) i co za tym idzie w zasadzie znajomości dwóch ról, aby to wszystko wypadło wiarygodnie. Muszę przyznać, że współpraca obu pań jest na mistrzowskim poziomie, a solowy utwór za sprawą tej niesamowitej aktorki nadal ma swoją magię, którą wzrusza i wywołuje ciarki.
Fot. Teatr Muzyczny w Poznaniu |
Gaston (Paweł Kubat) jest zadufany w sobie i pewny swojej wspaniałości, co prezentuje widowni co jakiś czas obdarzając ją szelmowskim uśmiechem. Tworzy zgrany, komediowy duet z Lefou (Patryk Kośnicki) lekko fajtłapowatym kompanem. Po ich wspólnych występach widownia nie może powstrzymać się od śmiechu.
Madame de Garderobe (Anita Urban-Wieczorek) jest doskonale zagraną rolą divy, która cały czas tęskni za swoim dawnym blaskiem. Wstawki ze śpiewu klasycznego są cudowne i od razu przyciągają uwagę widza. Znakomity jest też sposób chodzenia. Lekko kanciasty, jak na szafę przystało, co szczególnie dobrze widać podczas tańca.
Teatr Muzyczny w Poznaniu najnowszą premierą wciąga widza w świat bajki. Można przez moment poczuć się jakby było się w jej środku, a nie tylko podziwiać zza szklanego ekranu. „Piękna i bestia” to opowieść z pięknym morałem dla każdego. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Gratulacje wybitnej premiery i do zobaczenia.
Komentarze
Prześlij komentarz