Rozdział 24

 


Minęły trzy tygodnie od premiery. Pierwszy set Trudnego wyboru dobiegał końca. Spektakl został zagrany dziesięć razy, a teraz miał dwutygodniową przerwę. Basia zdążyła trzy razy zobaczyć przedstawienie. Oczywiście oprócz pokazu premierowego. Wmawiała wszystkich, że po prostu chce sprawdzić jak ludzie reagują na jej sztukę. Niektórzy uważali, że kontroluje młodych artystów, że nie do końca im ufa, że są dobrze przygotowani i najwyżej będzie mogła przekazać im jakieś wskazówki w przerwie.

A prawda była taka, że był to najlepszy pomysł na spędzenie wieczoru. Takie wewnętrzne oczyszczenie. Obserwowanie dziewczyny, w której widziała siebie, jak jej się wszystko udaje. Jak znajduje wspierającą rodzinę, jak znajduje miłość i nie boi się zaryzykować.

Gdy chciała wybrać się na ostatni spektakl spotkała się z silnym protestem ze strony przyjaciół. Zapomniała, że dawno temu umówiła się z nimi na wspólne czytanie recenzji. Ustalili termin trzy tygodnie. I on właśnie mijał. W dodatku pozostali twórcy musicalu również naciskali na wspólne czytanie opinii na temat spektaklu. Basia postanowiła połączyć, więc dwie imprezy.

Twórczyni Trudnego wyboru do tej pory unikała jak ognia każdej recenzji. Wystarczała jej w zupełności reakcja publiczności po spektaklu. Nie chciała się dołować czytając, że muzyka była nie zbyt chwytliwa lub, że teksty były płytkie. Czy że coś było niedograne. Ludziom się podobało i jej to wystarczyło i usatysfakcjonowało.

Spotkanie odbyło się w jej mieszkaniu. Kobieta miała nadzieję, że te dwie grupy się dogadają ze sobą. Jak się szybko okazało wcale nie musiała się o to martwić. Gracjan z Maciejem byli strasznymi gadułami i nim się gospodyni obejrzała, a opowiadali jej przyjaciołom wszystkie zakulisowe wpadki z dokładnymi szczegółami. Po dwóch kieliszkach wina usta Pameli też się rozwiązały. Z ekipy twórców brakowało jedynie Marcina, który w momencie spotkania dyrygował ostatnim spektaklem Trudnego wyboru. Umówili się bowiem na tę samą godzinę co spektakl.

- Wiecie co? – Zapytał Maciej wyciągając z plecaka cały stos papierów. – Ja najbardziej lubię czytać tytuły. Niektórzy mają niesamowitą inwencję twórczą…

- Czy to są recenzje? – Basia wskazała na papiery w ręce choreografa.

- Moja droga, ja się przygotowałem do dzisiejszego spotkania…

- Ja też – odezwały się głosy pozostałych osób, którzy również zaczęli wyciągać wydrukowane oceny lub szukali w telefonach zapisanych stron.

- A ty nic nie masz? – Zapytał Gracjan.

- Nie miałam w planach w ogóle ich czytać – przyznała Basia. – Gdyby nie wasza szóstka to pewnie nie zmusiłabym się, aby rzucić okiem choćby na jedną z nich. Wystarcza mi reakcja na żywo. Ona mówi najwięcej.

- Nie wiesz co tracisz. I spokojnie wszystkie są pozytywne.

- To ja może zacznę – włączył się Maciej. – Zacznijmy może od „Trudny wybór” zafundował nam powiew świeżości.

Mężczyzna rozsiadł się wygodniej na kanapie. Rozejrzał się po zebranych czy każdy na niego patrzy z należytą uwagą. Gdy się upewnił, że tak jest wziął ostatni łyk wina i zaczął czytać.

Gdyby przyjrzeć się ostatnim pięciu premierom w Poznańskim Teatrze okazałoby się, że główne role grają te same twarze. Ci sami aktorzy tworzą parę, Ci sami grają rodziców i dzieci. Zmienia się scenografia, muzyka, ale nie ludzie. Co więc jest wyjątkowego w „Trudnym wyborze”? Właśnie obsada. Dotychczasowi główni aktorzy zrobili miejsce z przodu i zagrali role drugoplanowe, a na czele stanęło… czterech studentów. Postawienie na młodość i świeżość opłaciło się. Młodzi aktorzy wcale nie obniżali poziomu, a ich energią można by obdzielić parę spektakli. Cała czwórka celująco podołała trudnemu zadaniu jakim było wykreowanie ich postaci. Cały spektakl w dużym stopniu opierał się na tańcu i każdy z nich udowodnił, że nie jest on im obcy. Od walca przez taniec współczesny po szalony hip-hop. Wszystko było zgrane co do minimetra. Jak mnie już znacie moim ulubionym songiem w prawie każdym musicalu jest tak zwany wyciskacz łez. Wręcz każda dobrze zaśpiewana wzruszająca piosenka sprawia, że rozpaczliwie szukam chusteczki, aby zatrzymać potok łez. Tutaj o tytuł ulubionego songu walczą aż trzy utwory. Pierwszy emocjonalny cios dostajemy już w pierwszym akcie. Wychowawczyni Domu Dziecka uświadamia sobie, że jej podopieczna wkrótce pójdzie swoją własną drogą. W tej roli niesamowita Marcelina Księżnik, która zdążyła już przyzwyczaić poznańską publiczność do genialnych występów. Tutaj mając tylko jeden utwór do zaśpiewania zrobiła to tak, że ludzie prawdopodobnie zbierali jeszcze szczęki z podłogi, gdy zapaliły się światła zwiastujące przerwę. W drugim akcie odpowiedziała jej główna bohaterka. I to dwoma utworami. Vanessa Kupczak, która wcieliła się w główną rolę najpierw żegna się z domem dziecka, a później z młodszym bratem zagranym brawurowo przez Kajetana Szymczaka. Do dzisiaj nie wiem, który z utworów bardziej chwycił mnie za serce. Będę musiała wybrać się jeszcze raz, aby dokonać jakiegoś wyboru. Jeżeli to w ogóle jest możliwe. I wam drodzy czytelnicy polecam, żebyście zrobili to samo, bo czegoś takiego to na pewno jeszcze nie widzieliście.

- Pominąłem kilka fragmentów, które opisują o czym jest spektakl, bo przecież wszyscy to wiedzą – powiedział Maciej, gdy skończył czytać.

- To teraz moja kolej – jako pierwsza odezwała się Gabrysia. – Zacznijmy od mojej ulubionej… Noc debiutów

Musical debiutującej autorki Barbary Urbańczyk. Gdyby wpisać to nazwisko w wyszukiwarce to znajdziemy jedynie informację na stronie teatru, że jest autorką „Trudnego wyboru” oraz jego reżyserem. W tej roli również debiutuje. Można by zadać pytanie jakie nadzieje są pokładane w tym dziele skoro autorka podejmuje się również reżyserii nie mając doświadczenia w żadnej z tych dziedzin. W dodatku w głównych rolach również mamy samych debiutantów. I to nie jednego czy dwóch lecz aż czterech. Niektórzy nie grali nigdy w żadnej sztuce. A ci którzy pojawili się na scenie, to jedynie w rolach epizodycznych. Do teatru szłam nie wiedząc czego się spodziewać. Czy zabieg z tak dużą ilością debiutantów nie będzie strzałem w kolano? Jednak od pierwszych dźwięków zakochałam się w głosie Vanessy Kupczak, studentki pierwszego roku na specjalności musical. Z takim głosem ta dziewczyna powinna podbić musicalową scenę, a „Trudny wybór” był pierwszym, ogromnym krokiem w tę stronę. Pozostali studenci również byli na wysokim poziomie. Wiktoria Mazurek swoją ciepłą barwą głosu mogłaby rozpuścić każde serce, a jej niesamowicie płynne ruchy podczas tańca można by podziwiać godzinami. Bernard Kaczmarek, który ze swoim wyglądem mógłby pasować na łamacza serc zagrał rolę partnera głównej bohaterki z niesamowitym uczuciem. W ogóle trzeba docenić grę aktorską tej pary, która od pierwszego kontaktu sprawiała wrażenie, że są zauroczeni sobą nawzajem, aby przyznać to dopiero pod koniec spektaklu. Jednakże miejsce zaraz za Vanessą wywalczyła Bianka Smolik. Ta dziewczyna ma niesamowitą dykcję. Solowy utwór, który wykonywała nabierał niemożliwej wręcz prędkości, a zrozumiałam z niej każde słowo. Do tego bardzo wymagająca choreografia do tego numeru. Wszystko w punkt. Ręce wręcz same składały się do oklasków. A skoro o choreografii mowa, to zajął się nią Maciej Kryszczyński i jak zwykle przygotował coś ekstra co zaskoczy każdego widza. Tym razem było to tango z zamkniętymi oczami, walc z szybką przebiórką na scenie czy hip-hop na dwadzieścia osób. Niech każdy z was wybierze co było lepsze.

Kolejne osoby czytały wybrane fragmenty recenzji. Basi podobało się, że jej musical został dobrze oceniony. Że został nazwany artystyczną perełką, opowieścią o rzeczach ważnych w towarzystwie genialnej muzyki czy też pozycją obowiązkową dla każdego wielbiciela musicalu.

Wielu recenzentów pisało wprost, że na pewno przyjdą raz jeszcze. Niektórzy wyrażali nadzieję, że Trudny wybór nie będzie jednym musicalem napisanym przez Basię, który można zobaczyć. Artystka musiała przyznać, że jej obawa przed czytaniem recenzji była bezpodstawna.

Komentarze