Rozdział 23

 


Dyrektor odłożył na bok kieliszek i zajął miejsce przy mikrofonie. Na sali zrobiło się cicho.

Drogie artystki i artyści, kochani goście myślę, że mogę ze spokojem już powiedzieć, że zrobiliśmy to. Po raz kolejny nasza ciężka praca ostatnich tygodni przyniosła piękny owoc jakim jest ta wspaniała premiera. Dziękuję wszystkim zaangażowanym za cały wysyłek. Muszę się wam jednak do czegoś przyznać. Po raz pierwszy od kiedy objąłem funkcję dyrektora zrezygnowałem z przywileju jakim jest podglądanie spektaklu przed premierą. Chciałem poczuć się przez chwilę jak nasi widzowie. Nie widziałem pełnej choreografii żadnego tańca. Tylko to co pokazaliśmy na ulicach miasta. Piosenki słyszałem ostatnio na castingu albo gdy skrypt leżał jeszcze na moim biurku. Nie znałem kompletnie możliwości wokalnych ani tanecznych naszych młodych aktorów, którzy debiutowali na naszej scenie. Niektórzy uważają, że testowałem nasz dział marketingu. Można tłumaczyć sobie to jak kto chce, ale przez tę moją małą akcję miałem możliwość poczucia tego podekscytowania. Tego zaskoczenia podczas szalonego tanga z zawiązanymi oczami. Mogłem poczuć tę gęsią skórkę na rękach, gdy Vanessa osiągała wysokie rejestry podczas walca. I to wszystko było niesamowite. Pojawia się tu jednak druga strona medalu. Zastanawiałem się czy o tym wspominać, ale myślę, że powinni Państwo to wiedzieć. Może niektórzy z Państwa wiedzą, że Teatr miał pewne problemy. Zmniejszyła się liczba gości zasiadająca na naszej widowni. Przez co nie mieliśmy wystarczającej liczby pieniędzy na licencję produkcji bardziej znanych. Gdy kolejny nasz pomysł okazał się zbyt drogi pogodziłem się z myślą, że na wiosnę nie będzie żadnej premiery. Wtedy na moim biurku pojawiła się pewna paczka. Można by pomyśleć co paczka na biurku dyrektora miałby zmienić w tej sytuacji. Otóż drodzy Państwo takiej paczki nie otrzymuje się zbyt często. W środku był skrypt całkiem nowego, autorskiego musicalu z prośbą o przeczytanie i wyrażenie swojej opinii. Tak też zrobiłem. Zwołałem cały zespół, Marcin nasz kierownik muzyczny zagrał nam te utwory i wtedy po raz pierwszy pojawiła się myśl, że to może być nasze rozwiązanie. Daliśmy sobie czas, zaprosiliśmy panią Basię na rozmowę, bo mam nadzieję, że Państwo domyślili się już, że to właśnie pani Basia wysłała ten skrypt. Później przyszedł czas na podjęcie decyzji. Postanowiliśmy wspólnie, że wystawimy „Trudny wybór”. Wybrani wszyscy realizatorzy, można zaczynać. Wtedy pojawiła się kolejne przeszkoda. Waldek Kaczmarek, który pierwotnie miał się podjąć reżyserii zrezygnował z tego zadania i podjął współpracę z warszawskim teatrem. Zadzwoniłem do kilku reżyserów, którzy mogliby się podjąć tego zadania, ale każdy miał albo już wypełniony kalendarz albo nie widział potencjału w musicalu nieznanej autorki. Co robić w takiej sytuacji? Wycofać się? Waldek wspomniał coś, że najlepszą osobą do tej roli będzie pani Basia. Pomyślałem sobie, że to jakieś szaleństwo. Jak powierzyć osobie, którą widziałem jeden raz, bez żadnego doświadczenia w tym temacie, reżyserię musicalu. Wówczas przyszła do mnie pani Władzia, jedna z garderobianych i opowiedziała mi historię o pewnej dziewczynce, która przed laty przesiadywała w Teatrze długie godziny. Bywała za kulisami prawie codziennie, oglądała przedstawienia z różnych miejsc, co ciekawe rzadko z widowni. Uczęszczała do szkoły muzycznej i biegle grała na pianinie. Do tego stopnia, że potrafiła z pamięci zagrać utwór z jakiegoś przedstawienia, gdy widziała, jak ktoś to gra kilka razy. Była również bardzo kreatywna. Podobno kiedyś wymyśliła całą scenę na podstawie muzyki, którą grała orkiestra. Była ona oczywiście zupełnie inna od tej co była w scenariuszu, ale bardzo się spodobała reżyserowi spektaklu i pozmieniał trochę tę scenę, aby zawrzeć również pomysł dziewczynki. Pomyślałem wtedy, że ta dziewczynka może być rozwiązaniem naszych kłopotów. Zapytałem więc, czy pani Władzia ma jeszcze kontakt z nią. Wtedy mi odpowiedziała „mała, kreatywna dziewczynka wyrosła na piękną, dorosłą kobietę, którą miał Pan okazję już poznać”. Oczywiście zrobiłem w głowie remanent wszystkich znanych mi osób. „Kto to jest?” zapytałem, gdy odrzuciłem wszystkie możliwości. „Jej musical trzyma Pan na biurku”. Trzy godziny później przedstawiłem pani Basi naszą propozycję, która na nasze szczęście, nie została odrzucona. W którymś z wywiadów nasza pani reżyser powiedziała, że wysyłając skrypt do Teatru skoczyła w przepaść nie wiedząc co jest na dnie. Myślę, że skoczyliśmy tam wszyscy razem, a teraz przy obopólnej pomocy wspinamy się coraz wyżej. To może teraz oddam głos tej dzięki, której się tutaj spotykamy. Pani Basiu może chciałaby pani powiedzieć parę słów od siebie?

Basia wyszła na środek.

- Ja chciałam wszystkim bardzo podziękować. – Zaczęła dziewczyna. – Panie dyrektorze bardzo dziękuję za miłe słowa. Niektórym mówiłam to już przed premierą. Wszystko co dzisiaj wydarzyło się na scenie jest zasługą każdego z was. Dziękuję wam też za to, że nadaliście kształt temu co widziałam tylko oczami wyobraźni. Za to, że udowodniliście mi, że nie ma rzeczy niemożliwych i można zbudować spektakl złożony większości ze studentów i z reżyserem, który jest kompletnym amatorem. Dziękuję za zaufanie i wsparcie. Za entuzjazm w każdym ruchu scenicznym, za podrzucanie nowych pomysłów i udowodnienie, że można zatańczyć z zasłoniętymi oczami. A przede wszystkim dziękuję za możliwość spełnienia marzenia z dzieciństwa. Byliście dzisiaj genialni. Wasze zdrowie.

Reżyserka podniosła w górę kieliszek z szampanem. Dyrektor teatru znalazł się zaraz obok niej.

- Pozostaje nam tylko świętować sukces – powiedział. – Na naszych bankietach od paru lat jest taki zwyczaj, że reżyser spektaklu obtańcowuje wszystkie panie. W związku z tym, że chyba po raz pierwszy reżyserem jest kobieta panowie mamy swoją szansę. Pani Basiu pozwoli pani, że porwę panią do tańca jako pierwszy.

Basi nie pozostało nic innego jak przyjąć zaproszenie dyrektora. I już po chwili w jego ramionach tańczyła walca. Krótka pogawędka o niczym, gdy nagle Maciej robi odbijanego i teraz to on prowadził ją po parkiecie. Od razu poczuła różnicę w prowadzeniu. Choreograf trzymał ją o wiele mocniej niż dyrektor i czuła się w jego ramionach pewniej mimo, iż sprawiał, że wykonywała figury, o których nie spodziewała się, że je potrafi.

W ciągu kolejnych minut co chwilę tańczył z kimś innym. W ten sposób poznała kilku muzyków i zaproszonych gości. Do walca porywali ją również aktorzy i tancerze. W ten sposób mogła z każdym zamienić chociaż kilka słów. W końcu doszło do tego czego się obawiała najbardziej. Jedynym mężczyzną, który wyrażał chęć zatańczenia z nią był Michał.

Gdy mężczyzna zobaczył jej niepewną minę zaczął jej wytykać, że tańczyła z mężem Gabrysi czy chłopakiem Gosi, a z nim chociaż trzymała go przez pół spektaklu za rękę, nie chce.

- Nie, że nie chcę, tylko nie wiem czy dla ciebie to nie będzie krępujące – powiedziała na swoją obronę.

- Krępujące? – Michał położył kobiecie rękę na tali i zaczęli tańczyć.

- Ostatnio w ogóle się do mnie nie odzywasz. Po tym co się ostatnio wydarzyło nie wiedziałam czy będziesz chciał być… no wiesz tak blisko mnie.

- No już nie przesadzaj…

- Dobra, zmieńmy temat. Jak ci się podobało? Te wszystkie zmiany?

- Zaskoczyło mnie, że poprawiłaś walca. Wydawało mi się, że to co było na początku było idealne, ale muszę jednak przyznać, że zmiana ról wyszła wspaniale.

- A jak ci się podobał twój odpowiednik?

- Całkiem nieźle. Wyobraziłem go sobie trochę inaczej. Po twoich opowiadaniach spodziewałem się kochanka z rozpiętą koszulą i maślanym spojrzeniem.

- Muszę się pochwalić, że udało mi się go trochę okiełznać i już nie rzucał tym rozkochanym spojrzeniem.

- Ślicznie wyglądasz… – wypalił nagle Michał.

- Dziękuję – odpowiedziała zaskoczona jego spostrzeżeniem. – Firma Krystiana do strojów scenicznych dorzuciła jeszcze kreacje na premierę dla artystów i twórców.

- A skoro o Krystianie mowa to, gdzie on jest? Jakaś podróż służbowa czy coś? Myślałem, że będzie tutaj.

- Delegaci z takich firm nie są zapraszani na premiery…

- Ja nie mówię o tym… Nie powinien być tu raczej jako twój… plus jeden?

- Rozstaliśmy się parę tygodni temu, więc nie widzę powodu, aby tutaj był. Nie wiedziałeś?

Michał nie zdążył odpowiedzieć, bo Gracjan zażądał tańca od Basi. Nalegał informując, że ma dla niej bardzo ważną informację. Tańczący z Basią mężczyzna w końcu uległ, chociaż mógłby tańczyć tak jeszcze przez długi czas.

Gdy tylko zostali sami Gracjan zaczął wypluwać słowa jak z armaty. Basia nie do końca rozumiała co on mówi. Głośna muzyka jej w tym nie pomagała. Parę razy musiała wstrzymywać swojego młodego asystenta. W końcu udało jej się dowiedzieć jaką niecierpiącą zwłoki informację chciał jej przekazać. Udało mu się podsłuchać, że dyrektor był bardzo zadowolony z pracy dziewczyny. Dodatkowo chciałby z nią wkrótce znowu współpracować.

- Mówisz, że mam już zacząć pisać coś nowego? – Zapytała kobieta.

- Kochana, my tu rozmawiamy o reżyserii.

- Serio? Myślałam, że jeden wyreżyserowany musical to dużo, a tu kolejna propozycja.

- Już nie bądź taka skromna… byłaś świetna.

- Ale reżyserowałam coś co sama stworzyłam.

- To potraktuj to jako nowe wyzwanie.

- Wiesz co to ma być?

- Żadna konkretna nazwa nie padła, ale ze swoich źródeł wiem, że może to być przedstawienie dla dzieci. Mówi się coś o Królewnie Śnieżce. To jak zgodzisz się, gdy dostaniesz taką propozycję?

- Pomyślmy… myślę, że tak. O ile mój ulubiony asystent będzie chciał mi towarzyszyć…

- Masz to jak w banku…


Komentarze