Trochę musicalu, trochę kryminału, czyli Morderstwo dla dwojga moim oczami

 


    Znany pisarz Arthur Whitney zostaje zastrzelony podczas przyjęcia niespodzianki wydanego na jego cześć. Na miejsce zbrodni zostaje wysłany młody policjant Marcus Moskowicz, który ma wszystkiego przypilnować dopóki nie dojedzie detektyw prowadzący. Jednak chłopak ma aspiracje, aby samemu zostać detektywem, dlatego zaczyna prowadzić to śledztwo chcąc zaimponować szefowi. Brzmi jak początek dobrej powieści kryminalnej. Nic bardziej mylnego. To najnowsza premiera Kujawsko-pomorskiego Teatru Muzycznego w Toruniu „Morderstwo dla dwojga” w reżyserii Agnieszki Płoszajskiej. No to skoro przedstawienie, a do tego musical, to będzie jakaś spektakularna zbiorówka, wielu podejrzanych, duża orkiestra. I tu znowu pudło. Podejrzanych może i jest wielu, ale aktorów tylko dwóch, którzy w dodatku sami sobie akompaniują na scenie. Do tego oszczędna scenografia – stolik, drzwi i pianino w samym centrum. Ale czy przez to przedstawienie odbiega jakoś od innych? W żadnym wypadku. Moim zdaniem fakt, że scenografia nie jest tak bardzo rozbudowana sprawia, że można bardziej skupić się na aktorstwie. Które nota bene jest wybitne.

    Niekwestionowaną gwiazdą tego musicalu jest Marcin Sosiński, który wciela się w rolę wszystkich podejrzanych. Przy zmianie roli nie potrzebuje żadnego rekwizytu, a mimo to widz dokładnie wie, w którą z postaci się wciela. Wystarczy język ciała, mimika twarzy i zmieniony głos. To sprawia, że kreacja Sosińskiego jest aktorską perełką. Dodatkowo każda postać nie tylko mówi w inny sposób i różnym głosem, ale również każda jest inaczej zaśpiewana 🤯. A jakich w ogóle mamy podejrzanych? Są to m.in. żona ofiary Dalia Whitney - kulejąca, starsza kobieta z problemami z biodrem i rozpaczliwym pragnieniem uwagi. Murray i Barb – wiecznie się kłócące starsze małżeństwo z sąsiedztwa. Steph Whitney – bratanica ofiary, studentka kryminalistyki, która nieustannie oferuje swoją pomoc w śledztwie. Dr Griff – sympatyczny psychiatra, który na swojej kozetce miał chyba wszystkich mieszkańców miasteczka. Dwunastoosobowy chór chłopięcy w postaci trzech chłopców – Timmiego, Yonkersa i Skida. Barette Lewis – znana baletnica oraz kochanka ofiary. Każda z tych postaci jest w pewien sposób charakterystyczna, co jest dużą zasługą przygotowania wokalnego i choreograficznego. Za co odpowiedzialni byli odpowiednio Paulina Grochowska i Michał Cyran.

fot. Teatr Muzyczny w Toruniu

    Nie można zapominać również o Wojciechu Łapińskim, który wciela się w rolę oficera Marcusa Moskowicza. Ma on bardzo ważne zadanie jakim jest pchanie całej akcji do przodu. Podczas przedstawienia możemy być również światkiem jak oficer dorasta do tego, aby zostać detektywem. Przez chęć udowodnienia szefowi, że się nadaje do awansu, przez zwątpienie we własne możliwości do rozwiązania sprawy. Świetnie zostało to pokazane przez Łapińskiego.

fot. Teatr Muzyczny w Toruniu

    Spektakl jest też wyjątkowy przez to, że panowie cały czas akompaniują sobie na pianinie. I to nie zawsze grają rękami. W dodatku czasami pokuszą się nawet na odrobinę improwizacji. Ciekawym rozwiązaniem jest przystrojenie całego teatru jak miejsca zbrodni. Już od samego wejścia widz może przesiąknąć tą atmosferą.

    Całe przedstawienie można nazwać wybitnym. Wszystkie trybiki pasują do siebie. Akcja jest wartka, nie ma przydługich dialogów, wątek kryminalny jest zaskakujący. Genialne kreacje aktorskie w szczególności Marcina Sosińskiego dla którego nie ma różnicy czy gra mężczyznę, kobietę czy dziecko. We wszystkich jest tak samo genialny. A zabił… nie tego nie zdradzę. To trzeba zobaczyć, aby się tego dowiedzieć. W ten spektakl zostało włożone dużo pracy, co widać w każdym ruchu scenicznym. Kto jeszcze nie widział „Morderstwa dla dwojga” powinien się wybrać do Torunia, aby zobaczyć jak pierwszą sprawę rozwiązuje Marcus Moskowicz.

Komentarze