Rozdział 11


 

- Niech Pani nie czai się już pod tymi drzwiami – dyrektor Kłudczyński zauważył Basię nim zdążyła zapukać.

Kobieta od pięciu minut krążyła pod jego gabinetem zbierając się na odwagę, aby wejść do środka i układając sobie w głowie co mu powie. Przywołana przez mężczyznę potulnie weszła do jego gabinetu i usiadła na krześle po przeciwnej stronie biurka zaciskając kurczowo kartki, które trzymała w ręce.

- Co tam Pani dzisiaj przyniosła ciekawego. Jaką mamy dzisiaj stratę? Trzydzieści tysięcy czy może tylko piętnaście?

- Ja nie w tej sprawie… Krysia dzisiaj przekaże Panu raport – zaczęła Basia.

- Co w takim razie Panią do mnie sprowadza?

- Chciałam Panu wręczyć to – Basia położyła jedną z kartek na biurku. – To jest moje wypowiedzenie, a to jest wniosek o urlop na ostatnie trzy tygodnie mojej pracy. Wystarczy, że Pan podpisze, a ja zacznę się już pakować i od przyszłego tygodnia nie będzie musiał Pan mnie już oglądać.

- I kto będzie chciał zatrudnić kogoś takiego jak Pani? – Dyrektor zapytał niemal z odrazą w głosie czytając pobieżnie pisma, które mu przedstawiła.

- Już znalazłam chętnego…

- No niech Pani będzie – mężczyzna podpisał urlop z łaską.

Kolejne pięć dni pracy szybko jej minęło. Swoje obowiązki przekazała Krysi i w związku z tym miała czas, aby wdrożyć nową pracownicę. Ostatniego dnia pracy jej współpracownice przygotowały jej imprezę pożegnalną. Był tort i masę różnych ciastek. Nawet dyrektor się pojawił i powiedział jej parę miłych słów na pożegnanie zanim resztę zagonił do pracy.

Basia z nostalgią wpatrywała się w pracujące koleżanki. Ile nerwów tu straciła. Ile rozmów odbyła. Ile razy siedziała po godzinach, aby dokończyć wpisywanie zamówień. Jej rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Dzwonił aparat na jej biurku. Numer, który się wyświetlił był jej bardzo dobrze znany. Było to jedna z pierwszych klientek, które złożyły u niej zamówienie prawie trzy lata temu. Co trzy miesiące dzwoniła po nowe zamówienie od tamtego czasu.

- Dzień dobry pani Doroto – Basia odebrała ostatni telefon w Dev Natural. – W czym mogę Pani pomóc?

- Dzień dobry pani Basiu – w słuchawce odezwał się miły głos. – To co zawszę poproszę, ale dwa razy. Kupię taki sam zestaw mojej siostrze na Gwiazdkę.

- Wpisuję w takim razie zestaw czwarty dwa razy z perfumami o zapachu Letni Powiew. A może chce Pani kupić dla siostry inny zapach. Ostatnio wypuściliśmy na rynek dwa nowe. Mam nadzieję, że otrzymała Pani nasz nowy katalog.

- Ależ oczywiście, ale te nowe zapachy chyba są droższe niż ten mój…

- Pani Doroto specjalnie dla Pani mogę go sprzedać w takiej samej cenie jak Letni Powiew.

- Może Pani to zrobić?

- Dla stałej klientki? Oczywiście, dla kogo jak nie dla Pani?

- To w takim razie poproszę zapach Nadmorska przygoda.

- Zapisuję w takim razie zgodnie z Pani życzeniem. Coś jeszcze dla Pani?

- Widziałam, że dodali Państwo środki czystości. Macie coś może do mycia kafelek?

Basia przedstawiła klientce najnowszą ofertę. Pani Dorota zdecydowała się na zakup tego środka dodając jeszcze płyn do mycia podłóg. Całe zamówienie zamknęło się w 300 zł.

- To Pani Basiu w takim razie słyszymy się za trzy miesiące – chciała zakończyć rozmowę pani Dorota.

- Och niestety nie będę wtedy pracowała już tutaj. – Powiedziała Basia. – Dzisiaj jest mój ostatni dzień w pracy.

- To przykro… tak się zawsze zastanawiam jak dzwonię czy to Pani odbierze telefon czy może ktoś inny. No nic trzeba iść do przodu.

- Ale mogę Panią zapewnić, że koleżanki obsłużą Panią w taki sam sposób jak ja, a może nawet lepiej…

- Pożyjemy zobaczymy. A gdzie się Pani przenosi? Oczywiście jeżeli można zapytać… Podobna branża czy może jakieś wyższe stanowisko?

- Zmieniam branżę całkowicie. Można powiedzieć, że przenoszę się do branży rozrywkowej.

- Uuu… co to znaczy?

- Zaczynam pracę w Teatrze Muzycznym jako reżyser.

- No proszę… – w głosie Pani Doroty można było usłyszeć uznanie. – I co jako pierwsze Pani wyreżyseruje?

- Musical o nazwie Trudny wybór.

- To chyba coś nowego, bo o tym nie słyszałam…

- Dopiero niedawno skończyłam go pisać, więc można uznać, że to nówka sztuka.

- W takim razie będę się musiała na nią wybrać.

Basia zakończyła rozmowę z uśmiechem na twarzy. Lubiła rozmowy ze stałymi klientkami. Przez lata wytworzyła się między nimi jakaś więź. A wiadomość, że pani Dorota specjalnie przyjedzie z Gdańska, aby zobaczyć jej musical sprawiła, że już chciała się brać za niego.

W następny poniedziałek Basia pojawiła się już w Teatrze. Dziewczyna była wcześniej niż ktokolwiek z zespołu, z którym miała współpracować, dlatego skorzystała z okazji, aby spojrzeć na widownię z perspektywy sceny. Przypomniały jej się czasy dzieciństwa, gdy razem z Michałem, gdy skończyły się próby i nie było żadnego przedstawienia, wchodzili na scenę i wyobrażali sobie, że grają przed pełną publicznością, która na koniec dawała im oklaski na stojąco.

Atmosfera Teatru sprawiła, że widziała swój musical wyraźniej. Słyszała muzykę, która wydobywa się z orkiestrionu. Widziała młodych ludzi, którzy tańczą hip-hop. Poczuła, że jest we właściwym miejscu. „Witaj w domu” powiedziała do siebie.

- Tak też mi się wydawało, że to ty. – Zza kulis wyszła starsza kobieta.

- Pani Wiesia – Basia rozpoznała od razu charakteryzatorkę, której z przejęciem opowiadała zawsze po lekcjach czego nowego się nauczyła. – Nie wiedziałam, że Pani tutaj jeszcze pracuje.

- Tak jak przepowiadaliśmy wróciłaś, gdzie twoje miejsce. Co prawda miałaś stać po drugiej stronie sceny, ale reżyseria to nie jest nic gorszego. A napisanie własnego musicalu, to nawet nam się w głowach wtedy nie mieściło…

- Droga była trochę wyboista, ale jestem…

- I całe szczęście, a teraz chodź, bo na ciebie czekają. Już nie mogę doczekać się współpracy z Tobą.

Basia przeszła do sali prób, gdzie ostatnio udowadniała, że Trudny wybór jest jej dziełem. W środku siedziało już pięć osób. Znała z nich dwie: dyrektora Teatru oraz kierownika muzycznego. Gdy weszła do środka ten pierwszy od razu przedstawił jej pozostałe osoby.

Wysoki, postawny blondyn o pogodnych błękitnych oczach i dwudniowym zaroście okazał się choreografem. Młoda kobieta o płomiennorudych włosach miała odpowiadać za scenografię oraz kostiumy. Natomiast najmłodszy spośród nich chłopak z irokezem pomalowanym na biało i tunelach w uszach miał zostać jej asystentem. Dyrektor zostawił ich, aby mogli spokojnie pracować.

Dyskusje były żywe. Każdy miał swoją wizję. Basi podobało się to, że nie musiała im tłumaczyć o czym jest ten musical. Wydawało się, że każdy znał go już na tyle dobrze, że wyrobił sobie na jego temat własne zdanie i oczami wyobraźni widział już go na scenie.

Na zakończenie dnia mieli ustalony plan działania. Ustalili wspólną wizję. Choreograf i kierownik muzyczny dostali nagrane przez nią piosenki, aby mogli ustalić odpowiednią choreografię czy rozpisać utwory na orkiestrę. Pamela, bo tak miała na imię scenografka mogła zacząć pracę nad kostiumami, a Basia razem z Gracjanem mieli opisać postacie, aby można było ogłosić casting. Prace ruszyły pełną parą.

Komentarze