Rozdział 10
Siedziała w pracy, ale myślami była gdzie indziej. Minął tydzień od kiedy dowiedziała się, że jej musical będzie wystawiany w Teatrze. W zasadzie nic się nie zmieniło. Nadal chodziła codziennie do pracy, a wymagania jej dyrektora były jak zwykle za wysokie, aby je spełnić. Oczami wyobraźni widziała jednak jak w Teatrze szykują scenografię do Trudnego wyboru, jak szyją kostiumy, jak para młodych aktorów uczy się walca. Basię ciągnęło do tego, aby zobaczyć, jak idą przygotowania. Nie wiedziała jednak czy może tak robić. Może lepiej poczekać dłużej, aż więcej będzie już gotowe? W zasadzie nie wiedziała nawet czy zaczęli już przygotowania, czy ogłosili casting.
Jej rozmyślania przerwał telefon.
Basia natychmiast wróciła do rzeczywistości i stwierdziła, że od dziesięciu
minut rejestruje to samo zamówienie. Na ekranie
komórki wyświetlił się numer Teatru. No, ta bajka nie trwała za długo,
pomyślała i odebrała telefon.
Dzwoniła pani Marzenka na prośbę
dyrektora. Chciała, aby Basia przyszła do Teatru. Nie chciała zdradzić,
dlaczego, tylko że ma przyjść, bo dyrektor chce z nią porozmawiać. Basia
zapewniła, że będzie najszybciej jak może i wróciła do pracy. Ten telefon
jednak sprawił, że była jeszcze bardziej rozkojarzona niż wcześniej. Co takiego
dyrektor chciał jej powiedzieć, czego nie mógł zrobić przez telefon? I co było
takie pilne, że miała przyjść jeszcze dzisiaj?
Jej rozkojarzenie zauważyła
Krysia. Podjechała do niej krzesłem i zmierzyła badawczym wzrokiem.
- Dobra… mów co się dzieje – powiedziała.
- Nic się nie stało – próbowała zbyć koleżankę Basia.
- Przecież widzę. W zeszłym tygodniu miałaś telefon i od
tego czasu masz głowę w chmurach, dzisiaj kolejny telefon i głowę masz jeszcze
wyżej. Co się dzieje i co to za tajemnicze telefony?
Basia nie miała wyboru jak
opowiedzieć Krysi jej przygodę z Teatrem i musicalem. Nie ominęła również
dzisiejszego wezwania pani Marzenki na nagłe spotkanie z dyrektorem.
- Powinnaś iść – powiedziała jedna z pracownic, gdy Basia
skończyła opowiadać swoją historię.
- Przecież pójdę, ale po pracy.
- Weronika ma racje – dopowiedziała Krysia. – Jeżeli to
takie pilne powinnaś iść teraz.
- Ale…
- Nie ma żadnego, ale. Ile masz dni urlopu?
- Trochę się uzbierało…
- Więc weź dzisiaj na żądanie i leć zobaczyć co się dzieje.
I nie martw się poradzimy sobie bez ciebie ten jeden dzień. I tak myślami
jesteś w zupełnie innym miejscu.
Basia zrobiła jak mówiła Krysia. Po
chwili gotowa z kurtką na ramieniu mogła wychodzić z pracy.
- Tylko pamiętaj – zatrzymała ją jej zastępczyni. – Jak
będziesz wystawiać to swoje cudeńko nie zapomnij o biletach dla nas…
- Moje drogie macie to jak w banku tylko podaj rząd, w
którym chcesz siedzieć.
Po tych słowach kobiety już nie
było. Nie miała daleko z pracy do Teatru dlatego postanowiła, że pójdzie
pieszo. Zajęło jej to pół godziny. Z rozwianym włosem i rozpiętym płaszczem
wbiegła do Teatru.
Im dłużej myślała o tym co
dyrektor chce jej powiedzieć tym więcej miała różnych scenariuszy.
Rozpoczynając od tego, że rezygnują z jej musicalu poprzez chęć zmiany większej
części muzyki czy tekstu, a kończąc na propozycji, że to ona ma zagrać główną
rolę. Nie mogła znieść dłużej tej niepewności, dlatego przyspieszyła i przez to
była na miejscu o połowę szybciej niż powinna.
- Jest na widowni – Pani Marzenka powiedziała, gdy tylko ją
zobaczyła.
Basia wzięła głęboki oddech i
weszła do środka. Starała się zlokalizować, gdzie siedzi dyrektor. Na scenie
trwały przygotowania do dzisiejszego spektaklu. Trzech mężczyzn ustawiało
scenografię. W tle słychać było muzykę i niektórzy artyści rozgrzewali głosy
przed próbą. Mężczyzna stał z tyłu i rozmawiał z realizatorem dźwięku. Gdy ją
zobaczył ruchem dłoni przywołał ją do siebie. Usiedli w ostatnim rzędzie.
- Przepraszam, że dzisiaj miejsce naszego spotkania jest
takie nieoficjalne – zaczął mężczyzna. – Ale nie wiedziałem, że Pani tak szybko
przyjdzie. Mamy dzisiaj wznowienie po siedmiu miesiącach Zemsty nietoperza i chcę, żeby wszystko było dopięte na ostatni
guzik.
- Przez telefon wydawało się, że to pilna sprawa.
- Ach, pani Marzenka trochę przesadziła. Może to dlatego, że
tak jej się spodobał ten Pani musical… Ale wracając do powodu mojego wezwania.
Pojawił się pewien problem. Waldek dostał propozycję, aby wyreżyserować Upiora w operze w Warszawie.
Zaakceptował ją i tym samym musiał zrezygnować z wyreżyserowania Trudnego wyboru.
- Czyli chodzi o to, że jednak nie będziecie tego wystawiać.
- Nie, nie, chodzi o to, że nie mamy reżysera. Na razie.
- Czyli jest jakiś kandydat?
- Mamy jedną propozycję, ale chciałem najpierw z Panią o tym
porozmawiać.
- Ale ja nie znam żadnego z reżyserów.
- Myślę, że tego Pani zna. Waldek zaproponował nam tę osobę.
Basia zaczęła szukać pośród osób,
które zna kto mógłby podjąć się reżyserii musicalu. Niestety nikt nie przychodził
jej do głowy. Na pewno nikt z rodziny, odpadali także koledzy ze studiów czy
współpracownicy. A ze szkoły muzycznej prawie nikogo już nie pamiętała.
- Kto to taki? – Zapytała.
- Pani – dyrektor natychmiast odpowiedział. – Chcielibyśmy,
aby to Pani wyreżyserowała ten musical. Zna go Pani od początku. Pisząc go
miała Pani jakąś wizję i chcemy, żeby nam ją Pani pokazała. Co Pani na to?
- Jestem zaskoczona. Nie wiem co powiedzieć.
Gdy odgrywała wszystkie możliwe
scenariusze nigdy do głowy by jej nie przyszło, że mogła dostać propozycje
wyreżyserowania spektaklu. Granie głównej roli, gra w orkiestrze czy dyrygowanie,
to jej przyszło na myśl. Ale reżyseria? Przecież ona nigdy w życiu tego nie
robiła. Nie wiedziała nawet jak się za to zabrać.
- Może Pani oczywiście się zastanowić – dopowiedział
dyrektor, gdy Basia zbyt długo nie dawała odpowiedzi. – Ale myślę, że będzie
Pani w tym świetna. I proszę się nie martwić tym, że nie ma Pani doświadczenia.
Każdy kiedyś zaczynał. A wizja, którą pokazała nam Pani podczas naszej
wcześniejszej rozmowy sprawia, że to przedstawienie będzie świetne. Proszę
powiedzieć tylko ile potrzebuje Pani czasu, bo jeżeli mamy wystawić Trudny wybór jeszcze w tym sezonie, to
musimy ruszać z kopyta.
- Proszę mi dać dwadzieścia minut.
Po tych słowach wyszła z widowni.
Na korytarzu spotkała panią Marzenkę. Kobieta spojrzała wyczekująco na Basię.
Jasne było, że wiedziała wcześniej o propozycji dyrektora. Wyglądała na taką
osobę, która wie wszystko. Teraz oczekiwała odpowiedzi od Basi.
- Muszę zasięgnąć rady od mojego głosu rozsądku –
odpowiedziała artystka na pytanie, które nie zostało nawet zadane.
Pracownica kasy nie wydawała się
usatysfakcjonowana. Z jej oczu można było wyczytać, że liczyła na to, że Basia
przyjmie ofertę od razu i z uśmiechem na ustach pochwali się jej tym. Przyjęła
jednak odpowiedź za wystarczającą i wróciła do swoich zajęć.
Basia wykręciła dobrze znany
numer i czekała, aż osoba po drugiej stronie podniesie słuchawkę.
- Cześć Buba, co się dzieje? – Odezwała się Gabrysia po
trzecim sygnale. – Nie dzwonisz zwykle o tej porze…
- Muszę porozmawiać z kimś rozsądnym…
- I mnie wybrałaś? Dobra w czym ci mogę pomóc?
- Dostałam pewną propozycję, ale boję się, że za bardzo
poddam się emocjom i musisz być tym kubłem zimnej wody, który najwyżej mnie
powstrzyma, ok.?
- Zrobię co w mojej mocy. Mów co tam masz…
- Dostałam dzisiaj telefon z Teatru z prośbą o pilne
spotkanie. Okazało się, że wycofał się reżyser, który miał reżyserować Trudny wybór.
- To przykro…
- Ale mają już propozycję kto mógłby go zastąpić. Myślą, że
to mogę być ja. I teraz powiedz szczerze czy powinnam się zgodzić?
- Wiedzą, że nie masz żadnego doświadczenia w tej kwestii?
- Wiedzą…
- I mimo to zaproponowali ci, abyś się tego podjęła?
- Podobno tamten reżyser zasugerował moją kandydaturę.
Dyrektor mówił, że na rozmowie zrobiłam dobre wrażenie i że spodobała im się
moja wizja.
- Czy oczami wyobraźni widzisz jak ten musical powinien
wyglądać? Widzisz, jak powinni poruszać się aktorzy i tak dalej?
- Tak…
- To jeszcze ostatnie pytanie. Czujesz się na siłach podjąć
tego zadania?
- Wydaje mi się, że tak.
- To jak będziesz tego pewna to bież tę propozycję, ale
jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości…
- A co, jeżeli całe przedstawienie okaże się klapą?
- A co, jeśli nie? Jeżeli w ciebie wierzą to ja bym na twoim
miejscu przyjęła propozycję. Chciałaś czegoś nowego. Teraz masz to podane na
tacy.
- Dzięki kochana.
- A i jeszcze jedno. Dzisiaj wieczorem wpadniesz do mnie i
wszystko na spokojnie opowiesz. Ja zorganizuję resztę, zrozumiano?
- Masz to jak w banku…
Basia rozłączyła się i już była
pewna jaką da odpowiedź. Telefon do Gibona tylko utwierdził ją w przekonaniu,
że chce się tego podjąć. Na widownię wróciła z wysoko uniesioną głową. Starając
się utrzymać opanowanie zaakceptowała propozycję dyrektora Makowiaka.
Najbardziej uradowaną z tego faktu była Pani Marzenka, która, gdy tylko usłyszała
Basi decyzję od razu weszła na widownię ze słowami „wiedziałam, że się zgodzi”
na ustach.
- Kiedy może Pani w takim razie zaczynać? – Zapytał
dyrektor, gdy udało im się już opanować emocje Pani Marzenki. – Nie będę
ukrywał, że przed nami ciężka praca i będziemy potrzebowali Pani na wyłączność.
Basia dokonała w głowie szybkich
kalkulacji. Biorąc pod uwagę miesięczny okres wypowiedzenia i piętnaście dni
zaległego urlopu zaczynać mogła od przyszłego tygodnia.
- Od poniedziałku będę wasza – powiedziała. – Jeżeli
wszystko pójdzie dobrze.
- W takim razie zorganizuję ekipę i bierzemy, a raczej
bierzecie się do roboty – podsumował wszystko dyrektor.
Komentarze
Prześlij komentarz