Kulturalne podsumowanie roku 2021

 

2021 to kolejny rok w cieniu pandemii. Wydarzenia kulturalne były organizowane pod znakiem maseczek, ograniczonych miejsc i oświadczeń o stanie zdrowia. Chociaż dla wytrwałych koneserów kultury nie były to przeszkody. W porównaniu z rokiem 2020 mogę uznać miniony rok za bardzo bogaty w kulturalne doświadczenia. I jak w 2020 można było liczyć odwołane przedstawienia i produkcje online tak w roku 2021 odwołane (a raczej przełożone na ten rok 😉) miałam tylko dwa koncerty. Miniony rok zakończyłam z 26 wydarzeniami kulturalnymi, dwa razy więcej niż rok wcześniej. A teraz jak na matematyka przystało trochę statystyk, ale obiecuję, że nie będzie samych tabelek 😊


Musical

4 miasta, 6 teatrów, 10 tytułów w tym 4 premiery. Tak prezentowały się moje osiągnięcia 2021 roku. Jakże przełomowego gdyż po raz pierwszy podróży musicalowych poza mój kochany Poznań było więcej niż jedna w roku. Były powroty do znanych już warszawskich teatrów jak Roma czy Syrena. Odwiedziny w nowym miejscu jakim był Mazowiecki Teatr Muzyczny im. J. Kiepury, który urzekł mnie swoją atmosferą. Scena mała, praktycznie bez kulis, przerobiona z Sali kinowej, ale przez to ma się wrażenie, że widownia też jest częścią sceny. Szczególnie, gdy aktorzy wychodzą na scenę gdzieś zza pleców widza. Były też odwiedziny w Gdyni czy w Łodzi.

Nie mogło się odbyć bez wizyty na tytułach już znanych, chociaż w tym roku tylko 4 przedstawienia były przeze mnie wcześniej widziane. Na czele z ulubiony tytułem -Evitą, której nikt do tej pory nie zdetronizował. Chociaż blisko tego osiągnięcia jest Next to normal, które wywołało u mnie najsilniejszą emocjonalną reakcję. Zobaczymy czy tak samo będzie przy następnym spotkaniu z tym tytułem. Wtedy dopiero będzie mógł się bić o palmę pierwszeństwa, bo przy Evicie za każdym razem mam ciarki. Udało się zobaczyć Ghost zanim zszedł z afisza.

A teraz przejdźmy do premier widzianych w minionym roku. A może mały ranking?

4 – Waitress, Teatr Muzyczny Roma, reż. Wojciech Kępczyński



Ten tytuł znałam wcześniej i marzyłam, aby zawitał kiedyś do Polski żebym mogła go zobaczyć. I udało się, bilet został kupiony już w pierwszym terminie. Podobało mi się, że zrezygnowano z ledów na rzecz zwykłej scenografii. Moim zdaniem jednak na mniejszej scenie ten spektakl byłby lepiej odbierany. Moją uwagę podczas przedstawienia zwróciły trzy osoby. Izabela Bujniewicz genialnie zagrała komediową rolę Normy. Przy każdym wejściu wystarczył jeden gest czy spojrzenie, aby wywołać uśmiech na twarzy publiczności. Andrzej Skorupa grający zakręconego lekko księgowego Spoxa (hmm... 🤔 Czy przez to, że wykonujemy ten sam zawód?) i fantastyczna Becky Sylwii Różyckiej. Charakterna, czasem trochę bezczelna, ale z jakim znakomitym wokalem.

 


3 – Pretty woman, Teatr Muzyczny w Łodzi, reż. Jakub Szydłowski



Jadąc na ten musical nie znałam fabuły. Tylko soundtrack z musicalu. Przez to byłam wciągnięta w fabułę od samego początku. Co najbardziej zachwyciło mnie w tej produkcji? Zacznijmy może od strony realizatorskiej. Przepiękne kostiumy. Która z kobiet nie chciałaby choć na chwilę założyć jednej z przepięknych sukienek Vivian. Do tego zjawiskowa scenografia (ale jak to, że na scenę wjeżdża pełnych rozmiarów limuzyna?). Oglądając spektakle na małych scenach takie rzeczy mnie zaskakują. Gratulacje dla ludzi odpowiedzialnych za kostiumy i scenografię – Annę Chadaj i Grzegorza Policińskiego. Do tego dokładając aktorów, którzy najbardziej mnie zachwycili: Malwinę Kusior, Macieja Pawlaka i Pawła Erdmana mamy świetne przedstawienie. Wychodząc z teatru już się zastanawiałam kiedy ponownie wybrać się do Łodzi, aby zobaczyć ten tytuł jeszcze raz. Na ten moment biletu jeszcze nie mam, ale myślę, że to się prędzej czy później stanie.
 


2 – Błękitny zamek, Mazowiecki Teatr Muzyczny, reż. Beata Redo-Dobber


Ten tytuł był jedną wielką niewiadomą. Jadąc na niego znałam tylko jedną osobę z obsady. Z przedstawienia wyszłam zachwycona. Nie przeszkadzało mi wykorzystanie ledów jako tła. Podobał mi się zamysł jakby reżyser dyrygował spektaklem siedząc cały czas przy scenie czy pytając aktorów czy są gotowi do kolejnej sceny. Dodając do tego mądrą historię o miłości, piękne klasyczne głosy u większości obsady, pomysłową choreografię wykorzystującą stepowanie oraz chwytliwe piosenki i mamy świetne przedstawienie. W roli głównej zjawiskowa Anna Lasota, która przekazuje widzom cały wachlarz emocji. Po wyjściu z teatru przekopałam czeluści Internetu w poszukiwaniu piosenek z tego tytułu. Udało się znaleźć cały trzy 🥳. I wiedziałam, że skończy się to tym, że przyjadę tam jeszcze raz. Bilet na marzec już czeka 😉




1 – Kombinat, Teatr Muzyczny w Poznaniu, reż. Wojciech Kościelniak


Musical na podstawie piosenek Grzegorza Ciechowskiego i Republiki. Parę piosenek znałam, ale czy można do nich dopasować jakąś składną fabułę?
Okazuje się, że można i wychodzi to fenomenalnie. W tym przedstawieniu cały zespół jest jak jeden organizm. Genialna choreografia Eweliny Adamskiej-Porczyk wyciskająca wszystko co najlepsze z całego zespołu. Bardzo dobrze zagrane role czarnych charakterów, których jest zdecydowanie więcej w tym spektaklu. Według mnie są to role trudniejsze, nie zaskarbiają sobie sympatii publiczności, dopiero po jakimś czasie widz docenia taką kreację. Na pierwszy plan tutaj wysuwa się genialna kreacja Agrawy w wykonaniu obu aktorek  - Anny Lasoty i Barbary Melzer. Brawurowo zagrane są również dwie główne postacie przez Joannę Rybkę i Jakuba Brucheisera. Drugiej obsady głównych ról nie miałam jeszcze okazji zobaczyć chociaż na Kombinacie byłam już trzy razy. Ale spokojnie w lutym to nadrobię 😊.



Muzyka

Nigdy nie byłam na tylu koncertach w ciągu roku. Skończyło się na dwunastu. A mogło być jeszcze lepiej gdyby dwa z nich nie zostały przełożone. Były to różne występy. Niektóre na deskach teatru, inne w plenerze. Pierwszy koncert w 2021 to „W tonacji życia” z piosenkami Johna Bucchino. I chociaż nie znałam tych utworów wcześniej to wyszłam zakochana. Do tego stopnia, że gdy pod koniec roku grany był ten sam repertuar, meldowałam się z widowni. Rok kończę z aż ośmioma koncertami plenerowymi. Z pierwszą i na pewno nie ostatnią wizytą na Męskim Graniu. Miałam możliwość podziwiania na żywo takich muzyków jak Kwiat Jabłoni, Kubę Badacha, Krzysztofa Zalewskiego czy Mrozu. Ale muzyka to przecież nie same koncerty, to również płyty. Półkę zasiliły trzy krążki (nie liczę płyt z muzyką z musicalu). Najnowsza płyta Kwiatu Jabłoni Mogło być nic, W tonacji życia w wykonaniu solistów Teatru Muzycznego w Poznaniu (to musiało tak się skończyć po dwóch koncertach) i najbardziej wyczekiwana z wszystkich płyta Ja lubię Olgi Szomańskiej. Jakie te wszystkie płyty są piękne. Miało się zakończyć jeszcze koncertem w Olgi w grudniu, ale niestety został przeniesiony. Ale co się odwlecze to nie uciecze i w marcu melduję się z pierwszego rzędu 💪. Tak samo jak na drugim odwołanym koncercie Pentatonix, na który bilety czekają już od ponad dwóch lat. Moim muzycznym odkryciem, które nie ma własnej płyty i na koncercie nie byłam jest Cafe Majonez. Trzech artystów musicalowych, którzy śpiewają popularne polskie piosenki po swojemu. Kto nie zna, niech zagląda na ich profil na youtube jest co posłuchać. A ja będę spokojnie czekać na kolejne utwory i może jakiś koncert. Zaraz, jak spokojnie? Słuchają w kółko tych piosenek, które już są 😉.


Twórczość własna

Tutaj był chyba najbardziej przełomowy rok z wszystkich. Udało mi się na początku roku dokończyć ostatnią powieść po pięciu latach pisania. Tak to to samo dzieło, którego rozdziały sukcesywnie wrzucam na bloga. Spokojnie, znajdą się tam kolejne części jak tylko zrobię ostatnią przed publikacją korektę. Wywołałam bloga, tak więc jest to chyba największa rewolucja jakiej dokonałam w tym względzie. Od jakiegoś czasu już myślałam, aby stworzyć takie miejsce, ale zawsze był jakiś kontrargument. A to blog nie ma nazwy, a to nie ma bloga, a to nic nowego dawno nie napisałam. W końcu argumenty się skończyły, blog powstał i nawet ktoś go czyta. Może nie jakieś zawrotne ilości osób, ale dla mnie i tak to jest wow i dziękuję wszystkim tym, którzy to robią.

 

Plany na 2022

Czego bym sobie życzyła na 2022 rok? Aby nie był gorszy niż poprzedni. Żeby przedstawienia i koncerty nie były odwoływane. Żeby poznawać nowe kulturalne miejsca i nowych artystów. Żeby wena była i znalazł się ktoś kto będzie chciał to przeczytać. Na 2022 rok mam już 10 biletów na różne wydarzenia kulturalne, w tym sześć wyjazdowych. Mam nadzieję, że wszystko się odbędzie, bo wtedy to będzie wspaniały rok.

Komentarze