Wstęp
Czuła, że straciła kontrolę nad swoim życiem. Znowu. Basia siedziała w swoim pokoju hotelowym na krześle z kolanami podciągniętymi pod brodę i obserwowała śpiącego w jej łóżku mężczyznę. Ilość alkoholu w jej organizmie zmalała i wydarzenia z poprzedniej nocy zaczęły do niej wracać. Było wesele jej siostry. Basia jako świadkowa zgodziła się wyręczyć pannę młodą w nadmiernej liczbie toastów. Przyszła pani mecenas miała słabą głowę i nie chciała, aby ktokolwiek zobaczył ją w stanie alkoholowego upojenia. Piła tylko z wybranymi przyjaciółmi. Basi zostało opijanie całej rodziny, która była duża i nie stroniła od trunków. Szczególnie od strony Pana Młodego. Pomagał jej w tym Michał – przyjaciel, którego zabrała ze sobą, jako osobę towarzyszącą i który właśnie teraz przewracał się na drugi bok w jej łóżku. Pamiętała dokładnie jak razem z Michałem zostali nową parą młodą łapiąc bukiet i muszkę podczas oczepin. Jak pod naporem gości krzyczących „Gorzko!” po raz pierwszy w życiu pocałowali się. Jeden pocałunek rozbudził w niej uczucie, które od dłuższego czasu starała się zagłuszyć. Gdyby była trzeźwa zapewne unikałaby Michała przynajmniej do końca dnia, aby ostudzić chociaż trochę emocje, które w niej rozbudził. Ale nie była. W zamian za to zaprosiła go do swojego pokoju prosząc go, aby pomógł jej rozpiąć sukienkę, z którą sama nie mogła sobie poradzić. Pocałował ją w szyję, potem w usta, a ona bez wahania oddała pocałunek. Dalej wszystko już samo się potoczyło.
Promienie słoneczne już na dobre
zagościły w jej pokoju i Michał zapewne za chwilę się obudzi. Zaczęła krążyć po
pokoju wydeptując bosymi stopami dróżkę w białym dywanie pomiędzy oknem, a
drzwiami. Rozpaczliwie próbowała znaleźć rozwiązanie z tej sytuacji i im dłużej
myślała tym bardziej była pewna, że nie ma możliwości, aby wyszła z tego z
twarzą. Najchętniej cofnęłaby czas.
Zobaczyła w lustrze, że Michał
się obudził. Stała jak wmurowana i obserwowała jego ruchy. Przez moment
rozglądał się po pomieszczeniu jakby próbował zlokalizować, gdzie jest. Kiedy
ją zobaczył podszedł do niej, objął ją w pół i pocałował w policzek.
- Dzień dobry, ranny ptaszku – powiedział z uśmiechem.
- Cześć – odpowiedziała mu.
- Coś się stało? – Zapytał wyczuwając w jej głosie chłód, a
nawet wrogość.
- Musimy porozmawiać.
Odwróciła się w jego stronę i
odsunęła go na długość ręki.
- To, co się wydarzyło zeszłej nocy, nie miało prawa się
wydarzyć. Dlatego uważam, że nie powinniśmy nigdy o tym rozmawiać. Po prostu
puść to w niepamięć, jeżeli chcesz, aby przetrwała nasza przyjaźń.
- Dobrze, ale…
- A teraz bez gadania musisz opuścić mój pokój. Nikt nie
może cię tutaj zobaczyć.
Rzuciła mu jego ubrania i
odprowadziła do drzwi. Po czym sprawdziła czy nikt nie idzie korytarzem i
wypchnęła go z pokoju.
Komentarze
Prześlij komentarz